poniedziałek, 28 maja 2018

Niecodziennik kulturoznawczy, cz. 9


CZĘŚĆ 9 - „Dziewczyna z portretu”, reż. Tom Hooper, Belgia/Dania/Niemcy/Wielka Brytania/USA, 2015

Lata 20., Dania. Szczęśliwe życie wiedzie para malarzy – Einar i Gerda Wegener. Wielkim marzeniem Gerdy jest zostać docenioną przez środowisko artystów i marszandów. Jednakże portrety, które są jej specjalnością, nie zachwycają tak, jakby tego oczekiwała. Prosi więc o pomoc swojego męża, który ma zastąpić nieobecną modelkę, pozując w rajstopach, damskich butach i sukience. Einar początkowo protestuje, oburzając się na samą myśl o założeniu kobiecych ubrań, jednak zmienia zdanie, gdy tylko czuje na nagiej skórze miły dotyk pończoch. Gerda wraz z przyjaciółką, która niespodziewanie zastaje mężczyznę w roli modelki, nazywają Einara nowym imieniem – Lili.

Gerda bardzo chętnie korzysta z nowego pomysłu i coraz częściej maluje męża właśnie pod postacią Lili. Oboje wpadają na pomysł, żeby na najbliższy bankiet Einar poszedł nie jako on sam, a właśnie jako kobieta. Żeby przedsięwzięcie się udało, mężczyzna musi nauczyć się chodzić z kobiecą gracją, poznać odpowiednie gesty, style zachowań, a do tego wybrać odpowiednią perukę, suknię, błękitne pończochy, pomalować usta... Wybiera się nawet do paryskiego teatru erotycznego, gdzie uczy się zmysłowych, seksualnych póz i ruchów od znajdującej się za szybą striptizerki. Lili z obrazów zaczyna żyć własnym życiem, przejmując coraz większą kontrolę nad Einarem, który odnajduje w niej swoje prawdziwe „ja”. Tym bardziej, że mężczyźni z pożądaniem patrzą na jej niecodzienną urodę, pociągającą nieśmiałość i artystyczne obycie.

Lili staje się coraz częstszym gościem, zarówno eleganckich, oficjalnych salonów, jak i małżeńskiej sypialni, choć nie jest to łatwe życie. Małżeństwo lada moment legnie w gruzach, kolejni lekarze uznają Einara za homoseksualistę, schizofrenika lub chcą go leczyć promieniowaniem, a on sam prowadzi własną, bolesną i trudną, wewnętrzną walkę. Wynik może być tylko jeden – decyzja, by przejść operację zmiany płci. W tym celu małżeństwo wyjeżdża do Drezna, do jedynego w Europie lekarza, który zajmuje się problemami z tożsamością i własną seksualnością.

„Dziewczyna z portretu” jest filmem opowiadającym historię Einara Wegenera, a właściwie Lili Elbe, pierwszej transseksualnej kobiety. Lata 20. ubiegłego wieku to był zły czas dla osób takich jak Lili. Medycyna nie znała jeszcze pojęć związanych z tożsamością płciową, społeczeństwo wciąż jeszcze traktowało homoseksualizm jako chorobę czy też skrajną dewiację. To wszystko sprawiało, że Lili bardzo cierpiała, zamknięta w nie swoim, męskim ciele. Pewnym wybawieniem, źródłem spokoju a i przyjemności, było artystyczne życie towarzyskie. Lili mogła udzielać się w nim jako ona sama, tworząc historię, jakoby była siostrą Einara, stąd uderzające podobieństwo. A artyści i miłośnicy sztuki doceniali eteryczną modelkę.

Ogromną zaletą filmu jest dobór głównego aktora. Eddi Redmayne jako Lili wygląda zjawiskowo. Jego ciekawa, lekko androgyniczna uroda, subtelna, delikatna, wręcz zmysłowa, doskonale pasuje do kreacji, którą tworzy. Wydaje się, że właśnie taka była Lili – ucząca się swojej nowej roli, nowej postaci, a przy tym próbująca bawić się rodzącą się w niej seksualnością. Eddi tę postać odgrywa doskonale. Aż czuć, kiedy się zachwyca; ból, który przeżywa Lili, staje się bólem naszym, tak bardzo przebija się przez ekran i trafia w nas. Widać, że gra całym sobą, okazując Lili całą empatię, jaką posiada. Nie gorszą aktorką jest Alicia Vikander, grająca Gerdę. Jej uśmiech jest szczery, pożądanie wyraziste, a łzy prawdziwe. Jest doskonałym uzupełnieniem dla Eddiego.

„Dziewczyna z portretu” jest cennym i ciekawym filmem z kilku powodów. Przede wszystkim jest filmem zrealizowanym bardzo dobrze. Oglądając go można się swobodnie przenieść te 90 lat wstecz, poczuć się jak artysta i poznać to wytworne życie artystycznej bohemy. Ale nadto jest filmem ważnym społecznie. Jak mało który obraz opowiada o samoakceptacji i walce o własne dobro, nawet jeśli miałoby trwać tylko parę chwil.

Komu bym polecił? Wszystkim osobom związanym z ruchem LGBTQ, a także tym, których taka tematyka szczerze interesuje. Oprócz tego miłośnikom historii sztuki, bo w końcu Einar Wegener był uznawany za wielkiego malarza, zatem warto poznać jego historię. No i fanom kina historycznego, trudnego, ale pięknego. A także tym, których interesuje medycyna. Bo chociaż w filmie jej niewiele, to operacja zmiany płci Lili była prawdopodobnie pierwszą tego typu, udokumentowaną operacją.

Eddi Redmayne, Alicia Vikander, "Dziewczyna z portretu", 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz