środa, 14 lutego 2018

Walentynki vs Noc Kupały, czyli cudze chwalicie, swego nie znacie

14 luty, sklepy obwieszone czerwonymi serduszkami, witryny zasłonięte pluszowymi misiami i wiadrami pełnymi róż. Niechybny znak, że oto nadeszły Walentynki, a cały naród rzuci się w miłosny wir uniesień, który zniknie 15 lutego nad ranem. Samotni pozostaną sfrustrowani, ci sparowani, którym nie udało się znaleźć nigdzie miejsca, średnio zadowoleni zajmą się swoimi rzeczami. Poza tym jest zimno, szaro, żyć się nie chce. A przecież można świętować w innym czasie. Bardziej przyjaznym. Np. w naszą, słowiańską Noc Kupały!

Dlaczego Noc Kupały, moim zdaniem, jest lepsza? Przyjrzyjmy się najpierw Walentynkom, tak promowanym w mediach całego świata.

Wspomniane wcześniej sklepy obładowane są tandetą i cukrowym kiczem. Karteczki z napisem "I love you", zupełnie jakby język polski nie nadawał się do wyznawania miłości, plastikowe i pluszowe serduszka, mniej lub bardziej kształtne, wiszące dosłownie wszędzie, sztuczne i prawdziwe róże, przy czym te prawdziwe już powoli dogorywają i niechybnie padną, jeśli nikt ich nie kupi. A na pewno wiele zostanie dalej w sklepie, gdy Walentynki się skończą. Do tego pluszowe misie, pieski, kotki, tygrysy, małpy, jednorożce, pegazy i chyba tylko brakuje rzeczywistych rozmiarów pluszowego człowieka, trzymającego w rękach kolejną wersję serca z, a jakże, angielskim wyznaniem miłości.

Ale przejdźmy dalej. Prezent kupiony, mniej lub bardziej kiczowaty, wino już mamy, przecież staliśmy przy winach godzinę, z minami znawców, nie mogąc zdecydować się między czerwonym słodkim, różowym półsłodkim a białym wytrawnym. Z Australii, RPA, Gruzji czy Ameryki? Niech będzie amerykańskie, w końcu to ich święto. Zatem czas wybrać miejsce spotkania z drugą połówką. Kino! Tak, w ciemnej sali będzie okazja do intymnego dotyku. Ano... nie będzie, bo sala najpewniej będzie wypełniona po brzegi ludźmi i roztaczanymi przez nich zapachami - róży, perfum i potu. Szczęściem będzie, jeśli akurat ktoś przed nami nie wepchnie swojej wielkiej głowy na sam środek ekranu. Bo w końcu jeśli nie mogliśmy przyjść "do kina" to chociaż obejrzymy ten film. Kolejną komedię romantyczną w amerykańskim albo polskim stylu, średnio śmieszną, do bólu schematyczną, ale przynajmniej występuje tam ten przystojny aktor/ponętna aktorka. Lepiej nie przypominać sobie ich nazwisk, w końcu obok nas czuwa nasza miłość. Chociaż zdaje się przysypiać...

Kino zaliczone, więc restauracja. Kto mądry, ten zarezerwował stolik z 2-tygodniowym wyprzedzeniem. Najlepiej ten w rogu sali, gdzie nie będzie nas widać, żebyśmy mogli wychylić się przez stół, brodząc brzuchem w jedzeniu, aby się w końcu pocałować. I to naprawdę nic, że stolik, mimo iż w rogu, widziany jest przez połowę sali, przepełnionej, gwarnej, z uwijającymi się kelnerami, dla których 14 luty to dzień żniw. Bo przecież hojny partner napuszy piórka i da solidny napiwek. Choć jedzenie w sumie nie było takie złe, wystrój knajpy nie jest najgorszy, to jednak kolejne godziny spędzone w hałasie robią swoje, aż głowa zaczyna boleć. A boląca głowa nie wróży w nocy fajerwerków, co najwyżej zimne ognie. Ale koniec kolacji, czas do domu, trzeba pochwalić się seksowną bielizną.

A w domu jak to w domu. Łóżko skrzypi. W sumie już późno, pani Krysia z góry zaraz się obudzi i będzie stukać w podłogę. A pranie włączyłeś? Czemu światło w kuchni się świeci? Zgaś, trzeba oszczędzać. I tak mija czas, jak co dzień, bez większej różnicy. Jak zawsze było wspaniale, to w końcu nas spaja, ale jednak chciałoby się małego urozmaicenia, jakiegoś szaleństwa...


A teraz spójrzmy na Noc Kupały, czyli nasze, słowiańskie święto miłości, obchodzone w najkrótszą noc roku, z 21 na 22 czerwca.

Nasz wzrok nie jest atakowany czerwonymi ozdóbkami rodem z Chin, bo i Chińczycy nie znają tego święta. Za to możemy cieszyć się widokiem soczystej zieleni traw i liści, bogatą paletą braw polnych kwiatów, uderzających w nasze nozdrza przyjemnymi zapachami. Chcemy kupić ukochanej jakiś kwiat? Wybór znacznie wykracza poza róże. A jeśli na kwiatki sklepowe nas nie stać, można upleć ukochanej wianek z roślin, które znajdziemy na łące, a tutaj wybór jest przeogromny. Kwietny wianek jest wręcz obowiązkowy, a nasza dama tylko pokraśnieje i jeszcze bardziej wypięknieje w nim, wyglądając niczym Pani Wiosna, a nie opatulona pod szyję Królowa Zimy.

Wianek zrobiony, podarowany, nasza miłość wygląda w nim cudownie. Zatem trzeba się przygotować do wieczora i kupić alkohol. Wino? Nie, wino nie jest słowiańskim specjałem, za to coraz więcej sklepów oferuje bardzo dobrej jakości miód pitny. Jeśli nie wiemy jaki wziąć, na początek wystarczy trójniak. Jeśli jednak mamy ochotę na coś lepszego, zapewne tuż obok stoi pękata butelka z dwójniakiem lub nawet półtorakiem, który smakuje o dwa nieba lepiej niż najsłodsze wino. 5 minut i zakupy zrobione, a i smak nas nie rozczaruje. Zatem pozostaje wezwać znajomych, wziąć ukochaną/ukochanego pod rękę i ruszyć na miejsce spotkania, gdzie zacznie się zabawa.

Dzień ma się ku końcowi, czas rozpalić ognisko. Na działce, ogródku przydomowym, polance, miejscu do grillowania przy stawie - gdzie tylko można. Dookoła grają świerszcze, wiatr ciepło muska nasze twarze, a ogień wraz z miodem potęgują to uczucie. Zapada powolny zmierzch, rozpoczyna się gra światła, wprawiając nas w dobry nastrój. W tle leci muzyka, słychać śmiechy. Ktoś ze znajomych zagrał na gitarze, inny na flecie, wprawiając wszystkich w jeszcze większą radość. Uczcijmy zatem najkrótszą noc w roku! Tej nocy nikt nie pójdzie spać! Kto odważny niechaj skacze przez ogień, oczyszczając siebie i gwarantując sobie szczęście i pomyślność. I to nic, że dookoła są ludzie, to w końcu nasi przyjaciele, nie zwrócą uwagi, gdy nasze dłonie pójdą na pośladki naszej miłości, a usta spiją z jej/jego ust resztki miodu. Miłość to radość i szczęście, a szczęścia nie ma co się wstydzić. Poza tym ciężko jest zapanować nad dłońmi, gdy nasz partner w blasku ognia wygląda jak młody bóg, a nasza partnerka, z rumianymi policzkami i wiankiem na głowie, tańczy wokół jak rusałka, rzucając nam błyszczące z podniecenia spojrzenie.

No w i końcu zmrok. Noc nadeszła. Można iść do lasu, czy chociażby nieco się oddalić od innych, szukając kwiatu paproci. Las jest duży, w przeciwieństwie do sali kinowej czy restauracyjnej. Lasu wystarczy dla wszystkich, a pretekst szukania kwiatu paproci jest idealny, by oddać się sobie. Ciemność, niedalekie odgłosy zabawy przy ognisku, szelest liści... wszystko to potęguje emocje, przyspiesza bicie serca. Że owady? Że kleszcze? Jest przynajmniej kilkanaście naturalnych sposobów, by skutecznie je odstraszyć. A miłość w ciemnym lesie smakuje inaczej niż w ciemnej sypialni. W swojej formie jest bardziej pierwotna, zwierzęca, ale też, paradoksalnie, bardziej zmysłowa, sensualna i eteryczna, a takie uniesienia seksualne nie zdarzają się na co dzień. I to nic, że kwiatu paproci nie znaleźliśmy. To nic, że w promieniu 5 km nie ma w ogóle paproci. Przeżyte doświadczenie wynagrodzi wszystko. Można wrócić do zabawy, do muzyki, do tańców, do jedzenia i miodu i cieszyć się z tego, że oto nadeszło lato.

A jeśli kto samotny, to nie ma czego się obawiać. Walentynki nastawione są na pary, młodsze, starsze, z krótszym i dłuższym stażem, ale jednak na pary, najczęściej nie interesując się singlami, z wyboru czy konieczności. A Noc Kupały? Ona jest dla wszystkich. Samotne dziewczęta i kobiety mogą same upleść sobie wianki, wkładając do nich świeczkę i puszczając na rzece, żeby chłopcy i mężczyźni mogli je nieco dalej wyłowić. Można oznaczyć swój wianek, żeby trafił w pożądane przez nas ręce, a można oddać się na tę noc w ręce losu i zabawić się w słowiańską "randkę w ciemno". A co bardziej nieśmiali panowie, którzy żadnego wianka nie złowili, też nie zostaną sami. Wystarczy trochę więcej miodu, żeby do rana tańczyli w ramionach napotkanej w lesie rusałki, nimfy czy wiły. Byle nie zasnąć gdzieś w pokrzywach, bo pobudka będzie gorsza niż kac.



Które święto jest lepsze? Dla mnie wybór jest tylko jeden. Jak wybierzecie wy - nie wiem. Być może komuś spodoba się Noc Kupały i porzuci świętowanie Walentynek na rzecz naszej, słowiańskiej zabawy. Nawet jeśli tak się nie stanie, to warto wiedzieć czym jest Noc Kupały. Bo choć obce znać dobrze, swoje znać obowiązek.