piątek, 21 kwietnia 2017

Panta rhei...


"My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano", jak powiedział Gandalf do Froda. Cóż, wiele w tym racji, nie można temu zaprzeczyć. Co jednak zrobić, jeśli ten czas upływa zbyt szybko? Nasz czas jest nierozerwalnie połączony z czasem innych osób, najbliższych, bliskich, dalszych, najdalszych i tych póki co obcych. Może też być tak, że osoby, z którymi połączył nas czas, swojego czasu już nie mają.

Ostatnio coraz bardziej odczuwam ten upływ czasu. Czuję się tak, jakby moja era, która jeszcze się nie rozpoczęła, już chyliła się ku końcowi. 25 lat. Pozostało mi, przyjmując średnio, 50 lat życia. To dużo, powie jeden człowiek. Możesz dożyć i setki, powie inny. Lecz jeszcze inny zauważy, że równie dużo już jest za mną. Powinienem mieć już stateczną, dobrą pracę, najlepiej taką z perspektywami awansu, umożliwiającą aktywy samorozwój i dającą wiele czasu na życie prywatne. Bo czy o to chodzi, żeby tylko pracować, wrócić do domu, zjeść, umyć się, zasnąć, pracować, wrócić do domu, etc. etc.? W końcu to malutkie, zamknięte koło zostanie przerwane poprzez dołożenie pewnego znaczącego elementu. Ciąg pracy, jedzenia i snu zostanie przerwany przez śmierć, po której zostanie już tylko wieczny odpoczynek przy tym lub innym bogu. Lub inaczej, w absolucie lub nowym ciele, z nowym, ofiarowanym nam czasem.

Wracając jednak, powinienem mieć stateczną pracę. Cóż mam? Poszukiwania. Rozsyłanie CV po muzeach i galeriach sztuki, po fundacjach, instytucjach i organizacjach kultury. Po redakcjach magazynów, czasopism i dzienników. I zawsze znajduje się ktoś minimalnie lepszy, kto znalazł czas na to, by oprócz angielskiego, nauczyć się także retoromańskiego; kto znalazł fundusze na specjalistyczne kursy i szkolenia, i chociaż niewiele z nich pamięta, to jednak nie szkodzi. Ma to wpisane w CV, a pracodawca i tak go nauczy tego od podstaw. Pokaże jak stawia się pierwsze kroki i dalej Pinokio pójdzie sam. I tak ten czas ucieka, a we mnie budzi się poczucie, że swój czas źle wykorzystałem. Zachciało mi się szerzyć kulturę wśród narodu, a ten naród nie chce kultury. Może mogłem pójść do gastronomika, nauczyć się gotować i powoli doszkalać, najpierw w domu, a potem w restauracjach. Wszak ten naród lubi jeść i chce jedzenia. Może mogłem pójść na technika ochrony środowiska? To by się bardziej przydało niż recenzowanie spektakli, których nikt nie ogląda, czytanie książek, których nikt nie czyta i podziwianie sztuki, której nikt nie rozumie. Lecz czy dopiero wtedy nie okazałoby się, jak wiele straciłem nie idąc na kulturoznawstwo?

Mam 25 lat i nie znam swojej historii. Czas nie pozwolił mi na jej poznanie. Rodzina, tak wielka jeszcze 20 lat temu, dziś już bardzo skruszała i skarlała. Nie mam kogo zapytać o resztę rodziny, tę nieznaną, a pytań wiele. Chciałbym np. poznać, chociaż z opowieści, ludzi, którzy przekazali mi te specyficzne geny. Wśród żyjących członków rodziny na próżno szukać kogoś, kto byłby równie wielkim humanistą, romantykiem, marzycielem i fantastą jak ja. Niemal wszyscy stoją raczej w opozycji do mnie. Niestety, za późno na takie poznawanie swojej historii.

Z rodzinnych opowieści mogę dowiedzieć się jedynie tego, że już dawno powinienem mieć żonę i dziecko. Cóż... Widać priorytety bywają bardzo różne. Ale to wszystko też powoduje, że upływający czas odczuwam o wiele bardziej. Już pierwsza, najświeższa młodość przeminęła. Zaczynam czuć się staro. To z całą pewnością wina psychiki, która przegoniła mojego młodzieńczego, pełnego entuzjazmu ducha, a zamiast niego sprowadziła duszę stetryczałego, starego dziada. Czuję, jakby już brakowało mi sił. I choć, owszem, chcę być ojcem, to czy jednak tych sił mi wystarczy na dziecko? Czy wystarczy mi czasu, żeby dożyć jego lub jej dorosłości?

Zbyt wiele wątpliwości zrodziło się w moim sercu. A może jednak czas nie jest wcale tak późny? Może jednak ten czas nie upływa tak szybko? Przecież wszystko może się odmienić, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Jeszcze wszystko może wrócić do normalności i być takie, jakim być powinno.

Czas. Trzeba mi tylko czasu. I może więcej wiary w świat i siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz