Dawno nic nie pisałem, chociaż zarówno wydarzeń, jak i tematów, było aż nadto. Czas nadrobić, lecz póki co chciałem przedstawić jeden ze swoich wierszy. Pewnego razu, po spotkaniu z przyjaciółmi, wracałem do domu późnią nocą. Zrobiłem sobie skrót, mianowicie przeszedłem przez plac zabaw. Zatrzymałem się na nim na parę chwil. Spojrzałem na tę szarą jeszcze trawę, kilka rozrzuconych zabawek i 5 minut później już miałem gotowy materiał. Oto on, jak zwykle depresyjny i pełen melancholii.
"Plac zabaw"
Na placu zabaw jest pusto.
Szare trawy porastają resztki piasku.
Nikt się już nie huśta,
Z huśtawki zostały tylko łańcuchy;
Można się na nich powiesić.
Karuzela zrobiła swój ostatni obrót
I zardzewiała,
Z powyginanymi siodełkami.
Nie słychać już gwaru i śmiechu.
Zjeżdżalnia smętnie wyszczerzyła
Porozrywane blachy,
A konik wpadł chyba w depresję;
Leży jakiś złamany,
Jakby przygnębiony.
W piaskownicy pełnej mułu
Leżą dziecięce grabki,
Plastikowe staruszki
Z ostatnim, chwiejącym się zębem.
Nikt już się nie schowa na drzewem.
Nie zagra w klasy czy w berka.
W gonitwie od kołyski do trumny
Pominęliśmy pewien znaczący epizod.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz